
Brrr... To mój komentarz dotyczący tego co Syberyjski Wyż maluje na termometrach. Ostatnie szare komórki nie zostały jednak zamrożone i oto wszem i wobec ogłaszamy, że obie uporałyśmy się z sesją!!
Znów mój strój, a raczej to co miałam na stroju z poprzedniego posta. Płaszczyk, bo o nim mowa, pochodzi z zeszłorocznej wyprzedaży i jestem przeszczęśliwa, że go mam. Mimo że nie wygląda, jest bardzo ciepły. W zwykłej czapce wyglądam tragicznie, a nie będę paradować w kapeluszu, dlatego zainwestowałam w miły w dotyku beret.
Robię postępy jeśli chodzi o kolory - marzy mi się kilka rzeczy w kolorze miętowym i limonkowym (ale ta limonka ma być limonką, a nie żółtym ukrywającym się pod tą nazwą, kanarka z siebie nie zrobię).
Ps. Przepraszam za pozy i włosy, ale wiało!
xoxo, M.



Bardzo fajny set! Płaszcz jest piękny :)
fajne zdjęcia
oo Malta :)
fajna torba;-)
Genialny płaszcz! Wyglądasz na prawdę świetnie :) Bardzo mi się podoba :)
Fajnie. Bardzo klasycznei i elegancko, przemawia to do mnie :)
looks good :)
www.sweetfiasco.blogspot.com