

Kapelusz i szal z jakiegoś biednego zwierzęcia należący do cioci.

Kolorowe legginsy - hit lat 90, kto ich nie miał? Oprócz tych miałam jeszcze wszelkie możliwe kolory i oczywiście welurowe!

Leonki - moje ukochane i gdyby nie "destrukcyjny" tato pewnie bym je chowała nadal. Przy okazji jedna z moich ulubionych rozkloszowanych sukienek.

Uroczy kapelusz, czyż nie?

Z innej beczki. Sprzedałam kurtkę-którą-wszyscy-mają, a ja nie lubię takich rzeczy, więc postanowiłam, że kupuję futro. Oczywiście zapałałam miłością do futra, które nie było przecenione, aż tu nagle w zeszłym tygodniu patrzę na stronę Zary i jest - od razu z 369 zł do 149. Wiem, że będę w nim wyglądać jak wielki ptak, ale lepsze to niż rude z H&M, w którym wyglądałam jak ptak z ulicy Sezamkowej w wersji marchewkowej.
xoxo, M
słodkie te zdjęcia :)
ja również cały dzień w notatkach.
podoba mi się blog - obserwuję :)
Aż przypomniało mi się moje dzieciństwo. <3
ladypaajonk.blogspot.com
urocze zdjęcia.!
wow, ale bylas sliczna ;)
aleksandra-fortuna.blogspot.com
ale z Ciebie strojnisia od małego była :) A futro świetnie! Bierz, póki nie mają go wszyscy :D